ale do rzeczy- ten rok był wspaniały, wspięłam się znacznie wyżej po małych szczebelkach drabiny do radości z życia. teraz zostaje mi chyba wchodzić coraz wyżej, na zmianę ze schodzeniem kilkunastu kroków w dół(ale to tylko żeby głowa mi nie wybuchła od dobrego samopoczucia i żeby moja drabina się nie rozpłynęła w powietrzu). mam nadzieję, że jeśli ktokolwiek doszedł do tego momentu mojego wywodu to właściwie oszacuje ile mu zostało szczebelków do upragnionego stopnia, bądź po prostu się uśmiechnie bo własnie na nim stoi.
ps
ktokolwiek jeszcze pamięta/lubi?